Poszukiwanie zdrowego rozsądku w świecie nastawionym na zniszczenie

0
2068
views

Data publikacji: 13 maja 2021 dla The Conversation.
Źródło: https://theconversation.com/friday-essay-searching-for-sanity-in-a-world-hell-bent-on-destruction-160447
Autor: Samuel Aleksander – pracownik naukowy, Melbourne Sustainable Society Institute, The University of Melbourne
Tytuł oryginalny: Friday essay: searching for sanity in a world hell-bent on destruction

Poszukiwanie zdrowego rozsądku w świecie nastawionym na zniszczenie

Według Przypowieści o zatrutej studni żył kiedyś król, który rządził wielkim miastem. Kochano go za swoją mądrość i obawiano się o jego moc. W sercu miasta znajdowała się studnia, której wody były czyste i czyste, a pili z niej król i wszyscy mieszkańcy. Ale pewnego wieczoru wróg wszedł do miasta i zatruł studnię dziwną cieczą. Odtąd wszyscy, którzy z niego pili, oszaleli.

Wszyscy ludzie pili wodę, ale nie król, ponieważ został ostrzeżony przez stróża, który zauważył skażenie. Ludzie zaczęli mówić: „Król jest szalony i stracił rozum. Zobacz, jak dziwnie się zachowuje. Szaleniec nie może nami rządzić, więc musi zostać zdetronizowany”.

Król wyczuł, że jego poddani przygotowują się do powstania przeciwko niemu i zaczął bać się rewolucji. Pewnego wieczoru kazał napełnić królewski kielich ze studni i pił z niego głęboko. Następnego dnia wśród ludzi zapanowała wielka radość, gdyż ich ukochany król w końcu odzyskał mądrość i zdrowie psychiczne.

W swojej książce The Sane Society z 1955 roku psychoanalityk Erich Fromm sugeruje, że nie ma nic bardziej powszechnego niż założenie, że my, ludzie żyjący w zaawansowanych gospodarkach przemysłowych, jesteśmy wybitnie rozsądni. Niemniej jednak australijski Departament Zdrowia donosi, że prawie połowa Australijczyków w wieku od 16 do 85 lat doświadczy w pewnym momencie swojego życia zaburzeń psychicznych .

Według Fromma jesteśmy skłonni postrzegać incydenty chorób psychicznych jako indywidualne i izolowane zaburzenia, jednocześnie uznając – być może z pewnym dyskomfortem – że tak wiele z tych incydentów powinno mieć miejsce w kulturze, która rzekomo jest rozsądna. Fromm prześladuje nasz obraz siebie nawet dzisiaj, próbując podważyć te założenia zdrowego rozsądku:

Czy możemy być tak pewni, że nie oszukujemy samych siebie? Wielu więźniów zakładu dla obłąkanych jest przekonanych, że wszyscy poza nim są szaleni.

W epoce, którą obecnie powszechnie określa się jako antropocen, konwencjonalnie stosowane rozróżnienie między zdrowiem psychicznym a szaleństwem jest zagrożone upadkiem… i zabiera to ze sobą naszą cywilizację.

Linia przesuwa się z czasem

Przynajmniej od czasu Historii szaleństwa w dobie klasycyzmu Michela Foucaulta (1961) zrozumiano, że idea (nie)poczytalności jest ewoluującą, społecznie konstruowaną kategorią. Z biegiem czasu zmienia się nie tylko medyczna ważność diagnoz i leczenia zdrowia psychicznego, ale to, co w jednej epoce uznano za „zdrowe”, może rozmyć się w to, czego nie ma w innej — i to bez zapowiedzi.

Może to ukryć fakt, że społeczne praktyki lub wzorce myślenia, które kiedyś uważano za zdrowe, teraz mogą być właściwie diagnozowane jako niezdrowe. I chociaż może to dotyczyć indywidualnych przypadków, nie ma powodu, by sądzić, że nie powinno to również mieć zastosowania szerzej do całego społeczeństwa. Społeczeństwo może oszaleć, nie zdając sobie sprawy z własnej degeneracji.

Nie trzeba być teoretykiem spiskowym, by za Foucaultem uznać, że władza kształtuje wiedzę. Jeśli zyski i wzrost gospodarczy są wyznacznikami sukcesu w społeczeństwie, po prostu może nie być opłacalne demaskowanie społeczeństwa jako obłąkanego, a nawet członkowie obłąkanego społeczeństwa mogą prędzej wybrać umyślną ślepotę, niż zajrzeć zbyt głęboko w podświadomość własnej kultury .

Mężczyzna w okularach piszący w notatniku
Jak możemy być tak pewni własnego zdrowia psychicznego, zapytał psychoanalityk Erich Fromm, na zdjęciu w 1974 roku. Wikimedia Commons

Jeśli nasze społeczeństwo nie jest zdrowe psychicznie — a ja skłaniam się ku tej tezie — pojawia się kolejne pytanie: jak mógłby wyglądać zdrowy rozsądek w obłąkanym świecie?

Podchodzę do tych pytań bez szkolenia ani wiedzy w zakresie zdrowia psychicznego, ale po prostu jako zwykły członek społeczeństwa kapitalistycznego w późnym stadium, cierpiący na swój własny sposób i próbujący zrozumieć obciążenia zdrowia psychicznego, które towarzyszą naszemu ekobójczemu i rażąco niesprawiedliwemu trybowi cywilizacji. Nie komentuję bardzo prawdziwych biofizycznych przyczyn chorób psychicznych, takich jak brak równowagi chemicznej lub uraz fizyczny.

Zamiast tego zastanawiam się, na poziomie „makro”, nad zdrowym rozsądkiem lub szaleństwem dominującej kultury i ekonomii politycznej we współczesnych społeczeństwach kapitalistycznych, takich jak Australia, pytając, jak świat „tam na zewnątrz” może wpłynąć na wewnętrzny wymiar naszego życia.

Idąc tropem Fromma, dociekam nie tyle patologii indywidualnej, ile tego, co nazywa on „nerwicami zbiorowymi” i „ patologią normalności ”. Oczywiście, nerwice zbiorowe nie są łatwe do zaobserwowania, ponieważ z natury są tłem istnienia i dlatego tak łatwo je przeoczyć.

Może lepiej po prostu wypić Kool-Aid?

Na początku próbowałem wydobyć pozytywną lekcję życia z przypowieści o zatrutej studni, ale szybko zdałem sobie sprawę, że to niewłaściwy sposób podejścia do tego.

W bajce prawdopodobnie nie ma wskazówek moralnych, a jedynie amoralna intuicja społeczna. Jeśli istnieje taka lekcja, to jest nią uznanie, że czasami łatwiej lub bezpieczniej jest po prostu dostosować się do powszechnych założeń lub praktyk, bez względu na to, jak wątpliwe lub absurdalne one są, aby uniknąć społecznego ostracyzmu. Jeśli nie pójdziesz z prądem, możesz zostać uznany za szaleńca, więc może lepiej po prostu wmieszać się i wypić Kool-Aid (w 1978 r. Jim Jones przekonał ponad 900 osób do samobójstwa poprzez picie zatrutego Kool-Aid, jest marka taniego napoju gazowanego w proszku do samodzielnego przygotowania).

Drugie odczytanie przypowieści wskazuje na względność pojęć zdrowia psychicznego, ponownie sugerując, że to, co jest zdrowe lub niepoczytalne, nie jest stałe, ale jest zależne kulturowo: osoba jest zdrowa psychicznie, jeśli wystarczająco dobrze „funkcjonuje” w społeczeństwie, nawet jeśli to społeczeństwo jest chore.

To właśnie ta względność zdrowia psychicznego Fromm kwestionuje w Zdrowym społeczeństwie. „Fakt, że miliony ludzi mają te same wady”, napisał, „nie czyni tych wad cnotami, fakt, że dzielą tak wiele błędów, nie sprawia, że ​​błędy stają się prawdami, a fakt, że miliony ludzi podzielają te same formy patologii psychicznej nie powodują, że ci ludzie są przy zdrowych zmysłach”.

Uważał, że społeczeństwo potrzebuje pewnych obiektywnych warunków, aby zachować zdrowie psychiczne, w tym zrównoważenia środowiskowego. Gdyby zbyt wiele podstawowych potrzeb ludzkości nie zostało zaspokojonych pomimo bezprecedensowych zdolności, uważał, że właściwe byłoby ogłoszenie chorego społeczeństwa, nawet jeśli zachowanie wywołujące chorobę było szeroko rozpowszechnione i potwierdzane przez jego własną wewnętrzną logikę kulturową.

Czym jest dzisiaj „normalne” zachowanie? Kryzys klimatyczny wskazuje na nasze śmiertelne uzależnienie od paliw kopalnych. Wiemy, że ich spalanie zabija planetę, ale nie możemy się w tym powstrzymać. Międzyrządowy Zespół do spraw Zmian Klimatu został założony w 1988 roku, aby doradzać nam w sprawach dotyczących nauki o zmianach klimatycznych. Ponad 30 lat później emisja dwutlenku węgla nadal rośną (z wyjątkiem lat kryzysu finansowego lub pandemii). Emitujemy 37 gigaton dwutlenku węgla do atmosfery rocznie, z pełną świadomością ich skutków.

W 2019 r. paliwa kopalne dostarczały około 85 procent światowego zapotrzebowania na energię elektryczną. Kierowani fetyszem wzrostu gospodarczego wyborcy popierają polityków, którzy wnoszą do parlamentu bryły węgla i entuzjastycznie budują nowe elektrownie na paliwa kopalne. To tragedia przebrana za ponury żart.

Naukowcy ostrzegają, że obecne trajektorie ogrzewania klimatu nie są zgodne z cywilizacją, jaką znamy, z potencjalnie zagrożonymi miliardami istnień ludzkich w tym stuleciu, zarówno ludzkimi, jak i nieludzkimi. Wiesz, że coś jest nie tak, gdy płonie Arktyka, a jednak nic nie jest bardziej „normalne” niż wskoczenie do samochodu napędzanego paliwami kopalnymi lub konsumpcja produktów zużywanych na całym świecie, aby zaspokoić lukratywne pragnienia zamożnego społeczeństwa.

Obraz satelitarny Ziemi z wirującymi pożarami
Zdjęcia NASA pokazały pożary lasów płonące w 11 regionach Rosji podczas gorącego, suchego lata w lipcu 2019 r. EPA/NASA

Wycinamy lasy i niszczymy wierzchnią warstwę gleby, aby wyżywić populację, która każdego dnia powiększa się o ponad 200 000 osób. Projekty ONZ dotrą do prawie dziesięciu miliardów ludzi do połowy bieżącego stulecia.

Ta ludzka dominacja w warunkach globalnego kapitalizmu przyczynia się do holokaustu utraty bioróżnorodności, a aktywiści WWF (World Wildlife Fund) poinformowali niedawno, że populacje gatunków kręgowców zmniejszyły się o 68 procent od 1970 roku działalności gospodarczej człowieka, która jest nie tylko normalna, ale także wspierana, nagradzana i powszechnie podziwiana.

Imperium maszeruje jak wąż pożerający własny ogon, dążąc do wzrostu dla samego wzrostu – ideologii komórki rakowej.

Niezacumowany, zagubiony na morzu

Wydaje się, że duchowa choroba rozprzestrzenia się w rozwiniętych społeczeństwach kapitalistycznych, jakby materialne nagrody konsumpcjonizmu nie spełniły obietnicy szczęśliwej i znaczącej egzystencji. Uczeni publikują na ten temat książki: The Loss of Happiness in Market Democracies Roberta E Lane’a, The American Paradox: Spiritual Hunger in an Age of Plenty Davida G Myersa oraz Affluenza: When Too Much Is Never Enough Clive’a Hamiltona i Richarda Dennissa .

Dla kogo zatem niszczymy planetę? Czy w nadmiernie rozwiniętym świecie brakuje nam większej obfitości „fajnych rzeczy”? A może istnieje, jak kiedyś wyraził opinię historyk i filozof Lewis Mumford, wewnętrzny wymiar naszych kryzysów, który musi zostać rozwiązany, zanim zewnętrzne kryzysy będą mogły być skutecznie zażegnane?

śmieci w drodze wodnej
Ładne rzeczy, które nie spełniają naszych potrzeb, stają się śmieciami, zanieczyszczając planetę. Alexander Schimmeck/Unsplash , CC BY

Jak łatwo jest żyć, wyrzucając wcześniej napisany scenariusz zaawansowanego społeczeństwa przemysłowego: tryby w ogromnej maszynie, łatwe do wymiany. Być może widzimy, jak nasze rozczarowanie odbija się w oczach tych zmęczonych, wyalienowanych dojeżdżających do pracy, klasy, do której tak łatwo jest wpaść po prostu dlatego, że są podmiotami porządku kapitalistycznego. Wszyscy wiemy, że w życiu chodzi o coś więcej.

Żyjemy w epoce, w której stare dogmaty wzrostu, materialnego bogactwa i technologii są coraz częściej demaskowane jako fałszywe bożki. Niczym flota statków, która została odcumowana podczas sztormu, nasz gatunek dryfuje po niebezpiecznych morzach bez wyraźnego wyczucia kierunku.

Gdzie są nowe źródła sensu i wskazówek, których potrzebują wszystkie społeczeństwa, aby zwalczyć nudę? Pionierski socjolog Émile Durkheim użył terminu „anomia” w odniesieniu do stanu, w którym tradycyjne normy kultury załamały się bez powstawania nowych norm, które mogą nadać sens zmieniającemu się światu. Być może jest to termin, który najlepiej wyjaśnia naszą dzisiejszą kondycję egzystencjalną.

Przypomina mi się wiersz Michaela Leuniga (pisownia oryginalna):

They took him on a stretcher
To the Home for the Appalled
Where he lay down in the corner
And be bawled and bawled and bawled.
‘There’s nothing wrong with me,’ he wailed,
When asked about his bawling,
‘It’s the world that needs attention;
It’s so utterly appalling.’

Jaka jest rozsądna reakcja na obłąkane społeczeństwo?

Można by iść dalej, ale byłoby to przewrotne. „Katastroficzne porno” to nie moja sprawa ani cel. Ale jest powód, by zdiagnozować nasze społeczeństwo jako szalone – nie jako strategię retoryczną, ale w dążeniu do dosłownej prawdy.

Jeśli jednostka świadomie zniszczyła warunki swojej własnej egzystencji, kwestionowalibyśmy jej zdrowie psychiczne. Gdyby matka karmiła swoje dzieci tylko wtedy, gdy mogła zarobić, wątpilibyśmy w trzeźwość jej umysłu. Gdyby ojciec zabrał cały majątek gospodarstwa domowego i pozostawił resztę rodziny w nędzy, budując w piwnicy bomby, które mogłyby zniszczyć sąsiedztwo, nazwalibyśmy go psychopatą.

A jednak są to cechy charakterystyczne naszego społeczeństwa jako całości. Fromm nie pozwoliłby nam zdiagnozować siebie i naszego społeczeństwa jako zdrowych tylko dlatego, że działania, które wytwarzają opisane powyżej cechy, są uważane za „normalne”. W naszej normalności jest patologia — niestety moja własna — i ta patologia jest nie mniej patologiczna tylko dlatego, że jest podzielana przez miliony ludzi.

Kobieta sama w tłumie
„Poczytalna osoba w obłąkanym społeczeństwie musi wyglądać na obłąkanego”. Kurta Vonneguta. Shutterstock

Istnieją negatywne skutki dla zdrowia psychicznego, które mogą być naturalnie i uzasadnione, gdy ludzie przy zdrowych zmysłach żyją w obłąkanym świecie. Paradoks, który grozi pojawieniem się, był już różnie zauważany.

Welcome to the Monkey House Kurt Vonnegut Jnr pisze: „zdrowa osoba w obłąkanym społeczeństwie musi wyglądać na szaloną”. Thomas Stephen Szasz twierdzi: „Obłęd jest jedyną rozsądną reakcją na obłąkane społeczeństwo”. A brytyjski psychiatra RD Laing powiedział, że szaleństwo jest „doskonale racjonalnym przystosowaniem się do szalonego świata”. Wydaje mi się, że pamiętam, jak pan Spock ze Star Trek mówił coś podobnego.

Jak możemy nie popaść w depresję, czytając dzisiejsze gazety lub patrząc, jak nasi politycy zajmują się swoimi sprawami z tak ufną niekompetencją? Jak nie opłakiwać dzikiej przyrody i naturalnego środowiska niszczonego w każdej chwili? Który rodzic może patrzeć w przyszłość i nie czuć strachu przed tym, jaki świat odziedziczą ich dzieci i wnuki?

Jednocześnie, z powodu tego lęku, trudno jest utrzymać emocjonalne zasoby, aby opiekować się nieznajomymi lub „przyłączyć się do ruchu”, gdy stres, pobudzenie, zmartwienie i zajęcie zaśmiecają nasze życie psychiczne. To może sprawić, że społeczeństwo będzie wydawać się trudnym miejscem, pozbawionym hojności ducha i współczucia.

Czy to z oglądania marszu białych supremacjonistów, czy słuchania przemawiających przeciwko klimatowi z platform w parlamencie i środkach masowego przekazu, pojawiają się nudności, choroba nie tyle umysłu, ile duszy.

Jest to diagnoza egzystencjalna, a nie medyczna czy psychiatryczna. Błędem byłoby pogodzić się z tym szaleństwem. Świat, w którym żyjemy, nie powinien być traktowany jako normalny i nie powinno być oznaką dobrego zdrowia, aby „dobrze przystosować się” do społeczeństwa, które od niechcenia praktykuje ekobójstwo, celebruje narcyzm, instytucjonalizuje rasizm i ocenia wartość wszystkich rzeczy według zimnej logiki maksymalizacji zysku.

W porządku nie czuć się dobrze

Nie wolno nam zakładać, że zachowanie, które sprawia, że ​​jednostka „funkcjonuje” w chorym społeczeństwie, jest wystarczającym dowodem na jej zdrowie psychiczne. W takim społeczeństwie dobrze jest nie czuć się dobrze, płakać i odczuwać smutek, lęk i wyobcowanie. We łzach znajdźmy solidarność, bo nie jesteśmy sami.

Pamiętaj o tym, gdy budzisz się przedwcześnie rano z niepokojem bez przedmiotu lub gdy późno w nocy wpatrujesz się w sufit, próbując zasnąć. Nie tracisz rozumu. Właśnie dlatego, że trzymasz się rzeczywistości, rzeczywistość wydaje się tak niestabilna.

Podczas trzeciego czytania przypowieści o zatrutej studni zauważyłem coś, co przegapiłem — był to strażnik, człowiek, który ostrzegał króla, by nie pił zatrutej wody, którą wypiła już reszta obywateli.

Chcąc stłumić rewolucyjne nastroje, król uległ presji opinii publicznej i w końcu pił ze studni, aby się dopasować. Ale co ze stróżem? Czy to możliwe, że nigdy nie wypił zatrutej wody i pozostał przy zdrowych zmysłach w obłąkanym społeczeństwie? Czy to sprawiało, że wydawał się szalony?

Być może moje myśli są tutaj myślami strażnika, kogoś, kto starał się nie pić Kool-Aid, który próbował oprzeć się patologii normalności.

Trzeba przyznać, że czasami kwestionowałem swoje własne zdrowie psychiczne — gdy na przykład tańczyłem pośrodku ruchliwego skrzyżowania z Extinction Rebellion , ryzykując aresztowanie. Co skłoniło mnie do działania w taki sposób, że jestem otoczony przez policję z pałkami, pistoletami i gazem pieprzowym? Z pewnością wyglądali na szalonych.

Nazwijcie mnie szalonym, ale zakończę słowami często przypisywanymi Fryderykowi Nietzschemu: „A ci, którzy tańczyli, zostali uznani za szalonych przez tych, którzy nie słyszeli muzyki”.

Tłumaczenie własne. Źródło: https://theconversation.com/friday-essay-searching-for-sanity-in-a-world-hell-bent-on-destruction-160447