Powiedz to głośno: wybieram bezdzietność!

0
3200
views

Autorką poniższego manifestu jest Lisa Hymas (31 marca 2010). Tytuł oryginalny: “Say it loud — I’m childfree and I’m proud”. Lisa Hymas jest dyrektorką programu klimatyczno-energetycznego w Media Matters for America. Wcześniej była starszym redaktorem w Grist.


W 1969 roku Stephanie Mills, absolwentka college’u, trafiła na pierwsze strony gazet w całym kraju z przemówieniem rozpoczynającym, w którym w obliczu zbliżającej się dewastacji ekologicznej postanowiła zrezygnować z rodzicielstwa. „Jestem strasznie zasmucona faktem, że najbardziej humanitarną rzeczą, jaką mogę teraz zrobić, jest całkowita rezygnacja z posiadania własnych dzieci” – powiedziała swoim kolegom z klasy.

Występuję dziś przed wami, aby wygłosić tę samą proklamację – z niespodzianką. Jestem całkowicie zachwycona faktem, że najbardziej humanitarny rzeczą dla mnie jest to, by nigdy nie mieć dzieci.

Dokonanie zielonej zmiany zbyt często wydaje się poświęceniem, kłopotem lub wydatkiem. W tym przypadku czuję się jak luksusowa przyjemność, która tak się składa, że kosztuje mnie o wiele mniej i dużo mniej waży w atmosferze wypełnionej węglem.

Nazywam siebie GINK, czyli Green InclinationsNo Kids – zielone skłonności, żadnych dzieci.

Słowo dla rodziców

Pozwólcie, że w pierwszej kolejności wyjaśnię: lubię dzieci – w każdym razie wiele z nich. Niektórzy z moich najlepszych przyjaciół, jak sami o sobie mówią, są rodzicami. Nie mam złej woli wobec prekursorów, dawnych, obecnych i przyszłych. Nie twierdzę, że nie ma żadnego moralnego ani etycznego powodu, by je posiadać.

Jeśli bycie rodzicem jest czymś, za czym tęskniłaś/-eś i co całe życie planowałaś/-eś, szanuję Twój wybór i życzę powodzenia. Idź i wychowuj szczęśliwe, zdrowe dzieci. Niech przyniosą wam radość i spełnienie, i niech staną się produktywnymi członkami społeczeństwa, którzy będą wiernie płacić podatki na ubezpieczenia społeczne.

Oczywiście wy, rodzice i przyszli rodzice, nie potrzebujecie mojej zachęty – nasze społeczeństwo zdecydowanie popiera waszą decyzję. OK, tak, w USA brakuje płatnego urlopu rodzinnego i powszechnej opieki nad dziećmi, nie wspominając o wielu podstawowych prawach dla par tej samej płci z dziećmi – i powinniśmy zaradzić tym niedociągnięciom. Ale od ulg podatkowych po obniżone miejsca w samolotach, od gorliwych dziadków, którzy zachęcają cię, do przyjaciół, kuzynów i zupełnie obcych ludzi, którzy pytają, kiedy przyjedzie czas na pierwsze lub następne dziecko, od imperium „chłopiec czy dziewczynka…” po mnożąc blogi mamusi i tatusiów, nasza kultura nieustannie potwierdza Twój wybór – na wiele sposobów, prawie tego wymaga. I co nie mniej ważne, nasza biologia też.

Więc ten artykuł nie jest dla rodziców. Jest dla bezdzietnych i zainteresowanych bezdzietnością, którzy nie otrzymują zbytniej zachęty w naszym społeczeństwie. Rodzice, czytajcie dalej, jeśli chcecie, ale musicie obiecać, że nie powiecie reszcie z nas, że zmienilibyśmy zdanie, gdybyśmy tylko mieli własne!

OK, przejdźmy do rzeczy

Oto brudny mały sekret, o którym nigdy nie powinniśmy mówić w mieszanym towarzystwie: życie bez dzieci wiąże się z wieloma korzyściami, nie wspominając o zielonych dobrach, które wiążą się ze sprowadzeniem mniejszej liczby istot na zanieczyszczoną i zatłoczoną planetę.

Tak, jako osoba bezdzietna wiele stracę: cud porodu (choć prawdę mówiąc, nie czuję się z tym źle). Zabawnie spostrzegawcze rzeczy, które mówią tylko dzieci. Szanowany pretekst do ponownego przeczytania serii o Harrym Potterze. Nadzieję, że moje dziecko będzie mądrzejsze, fajniejsze i lepiej wyglądające niż kiedykolwiek. Bardziej huczne obchody świąt. Kogoś, kto będzie nosił nazwisko rodowe (zakładając, że wygram pojedynek siłowania się na rękę z moim partnerem). Może nawet satysfakcja z pomagania dziecku wyrosnąć na dobrze wykształconego, dobrze przystosowanego dorosłego oraz stracę spokój ducha, że ​​jest ktoś, kto zaopiekuje się mną na starość.

Ale rodzice też wiele tracą (co niektórzy z nich powiedzą jako pierwsi): czas i energię emocjonalną, które można by zainwestować w przyjaźnie i romantyczne partnerstwo. Przestrzeń do skupienia się na karierze, edukacji lub hobby. Nieprzerwane rozmowy „dorosłych”. Podróże, które są naprawdę imponujące, spokojne lub pełne przygód (i nigdy nie obejmują ogrodów zoologicznych). Niezapomniane sobotnie wieczory w mieście i niedzielne brunche poza domem. Możliwości aktywizmu politycznego lub społecznościowego. Czas do czytania, pisania lub relaksu. Dom bez zabezpieczenia przed dziećmi, bez zabawek, bez złotych rybek i okruchów. Osiem spokojnych, nieprzerwanych godzin snu w ciągu nocy. A to wszystko bez poczucia winy, że powinno się spędzać więcej czasu z dzieckiem.

Życie bez dzieci oznacza również dużo większą wolność finansową. Ile kosztują dzieci? 291 570 dolarów za dziecko urodzone w 2008 roku, którego rodzice przynoszą do domu od 57 000 do 98 000 dolarów rocznie, według danych USDA*. To dotyczy pierwszych 18 lat, więc nie obejmuje studiów. Jeśli zarabiasz więcej, prawdopodobnie więcej wydasz. Pary zarabiające ponad 98 000 dolarów rocznie mogą spodziewać się, że wydadzą średnio 483 750 dolarów na pierwsze 18 lat dziecka. ( Samodzielnie zapoznaj się z liczbami [PDF], aby poznać wszystkie zastrzeżenia i warunki).

* koszt wychowania dziecka w Polsce to ponad 200 tys. zł wg. ekspertów z platformy MAM w 2019 roku, przyp. tłumacz.

Rezygnacja z wychowywania dzieci może również sprawić, że staniesz się bogatszy w szczęście, jak niedawno powiedział NPR profesor psychologii Harvardu i ekspert od szczęścia Daniel Gilbert :

Prawdopodobnie prawdą jest, że bez dzieci twoje małżeństwo mogłoby być szczęśliwsze w tym sensie, że codziennie zgłaszałabyś więcej satysfakcji. Ludzie są tym zaskoczeni, ponieważ cenią i kochają swoje dzieci ponad wszystko. Jak moje dzieci mogą nie być źródłem wielkiego szczęścia?

Cóż, jednym z powodów jest to, że chociaż dzieci są źródłem szczęścia, mają tendencję do wypierania innych źródeł szczęścia. Dlatego ludzie, którzy mają pierwsze dziecko, często odkrywają w pierwszym lub drugim roku życia, że ​​nie robią wielu innych rzeczy, które kiedyś ich uszczęśliwiały. Nie chodzą do kina ani do teatru, nie wychodzą z przyjaciółmi i nie kochają się ze swoim małżonkiem.

W swojej książce Stumbling on Happiness z 2006 roku Gilbert przedstawia więcej na ten temat:

Dokładne badania dotyczące tego, jak kobiety czują się podczas wykonywania codziennych czynności, pokazują, że opiekując się dziećmi, czują się mniej szczęśliwie niż podczas jedzenia, ćwiczeń, zakupów, drzemki lub oglądania telewizji. Rzeczywiście, opieka nad dziećmi wydaje się być tylko trochę przyjemniejsza niż wykonywanie prac domowych.

Nic z tego nie powinno nas dziwić. Każdy rodzic wie, że dzieci to dużo pracy – dużo naprawdę ciężkiej pracy – i chociaż rodzicielstwo ma wiele satysfakcjonujących chwil, ich przeważająca większość wiąże się z nudną i bezinteresowną służbą ludziom, którzy będą potrzebować dziesięcioleci, zanim będą nawet niechętnie wdzięczni za co my robimy.

Nawet Stephanie Mills, która początkowo uważała swoją decyzję o nieposiadaniu dzieci za poświęcenie, pisze teraz :

…Okazało się to trafnym wyborem osobistym. Jestem niezależna, kocham swoją samotność i wolność. … Wiem, że innym kobietom udało się połączyć wymagające powołania z macierzyństwem. Biorąc pod uwagę mój szczególny charakter, odpowiedzialność i rozproszenie uwagi, która jest związana z wychowywaniem dzieci, najprawdopodobniej uniemożliwiłyby mi kontynuowanie mojej pracy jako pisarki, która była niezwykle satysfakcjonująca…

Co nie znaczy, że nigdy nie zastanawiała się nad swoją decyzją:

Teraz, kiedy jestem już wystarczająco dorosła, by być babcią, czasami żałuję, że nie mam wnuczki, z którą mógłbym obcować, ale przyjaźnię się z kilkoma spektakularnymi młodymi ludźmi i mogę się od nich uczyć, a także przekazywać im całą swoją wiedzę. To będzie musiało wystarczyć.

Ostatecznie, jak sugeruje Mills, życie to seria kompromisów. Decydując się na to, że nie chcesz mieć dzieci, niektóre drzwi są dla ciebie zamknięte, a inne otwarte – nie ma prostych ani idealnych rozwiązań.

Zielony kąt

Oprócz niezakłóconego snu weź również pod uwagę korzyści środowiskowe dla życia bez dzieci.

Jesteśmy na dobrej drodze, aby w przyszłym roku lub rok później uderzyć w populację 7 miliardów ludzi na świecie – o 3 miliardy więcej niż wtedy, gdy czterdzieści lat temu Mills wpadł w gniew. Wyrzuciliśmy do atmosfery wystarczająco dużo gazów cieplarnianych, aby przepchnąć ją poza bezpieczny punkt, który według wielu klimatologów wynosi 350 części dwutlenku węgla na milion; jesteśmy już na około 390 a ilość ta szybko rośnie**. Amerykanie należą do tych, którzy emitują najwięcej dwutlenku węgla. Przeciętny Amerykanin wytwarza około 66 razy więcej CO2 każdego roku niż przeciętny mieszkaniec Bangladeszu – 20 ton w porównaniu z 0,3 tony .

** 415,16 ppm w maju 2019, przyp. tłumacz.

Jeśli weźmiesz pod uwagę wpływ nie tylko własnych dzieci na węgiel, ale także ich dzieci itp., liczby te stają się jeszcze
większe. Według badania opublikowanego w 2009 roku Global Environmental Change [PDF], w którym wzięto pod uwagę długoterminowy wpływ potomków Amerykanów, każde dziecko dodaje szacunkowo 9 441 ton CO2 do spuścizny węglowej rodzica – to około 5,7 razy więcej niż jego bezpośrednie emisje w ciągu całego życia .

„Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z potęgi gwałtownego wzrostu populacji” – powiedział współautor badania Paul Murtaugh, profesor na Oregon State University. „Przyszły wzrost wzmacnia konsekwencje dzisiejszych wyborów reprodukcyjnych ludzi, tak samo jak odsetki wzmacniają saldo banku”. (Aby wziąć skrajny przykład, porównaj mnie bez dzieci z Yitta Schwartz z Monroe w stanie Nowy Jork, która zmarła w tym roku w wieku 93 lat, pozostawiając około 2000 potomków (łącznie w 5. pokoleniach)).

Osoba, której zależy na zachowaniu przyjaznego środowiska, ma wiele możliwości, a Ty już o nich słyszałeś: mieszkaj w energooszczędnym domu w okolicy, w której można spacerować; jeździć na rowerze, chodzić lub korzystać z transportu publicznego, jeśli to możliwe; jeździj wydajnym samochodem, jeśli w ogóle nim jeździsz; lataj mniej; bądź wege; kupuj organiczne i lokalne jedzenie; ograniczaj zakupy towarów konsumpcyjnych; przełącz na świetlówki kompaktowe lub diody LED; zabijcie swoje wampiry (tak eksperci od energii nazywają te gadżety z dwoma ostrymi zębami, przyp. tłum); dbaj o niską emisję dwutlenku węgla; głosuj na kandydatów, którzy chcą zmian dot. polityki energetycznej oraz pociągaj ich do odpowiedzialności za obietnice wyborcze.

Ale nawet w sumie wszystkie te posunięcia nie zbliżają się do wpływu, jaki niesie na świat powołanie nowych ludzi – szczególnie nowych Amerykanów.

Oto prosta prawda: dla przeciętnej osoby takiej jak ja – kogoś, kto nie ma zdolności Ala Gore’a do przekonywania milionów, Nancy Pelosi do promowania (jeśli nie uchwalenia) przełomowych przepisów dotyczących ochrony środowiska lub Van Jonesa aby zainspirować (i wkurzyć) zupełnie nową publiczność – jedyny najbardziej znaczący wkład, jaki mogę wnieść w czystszy i bardziej zielony świat, to brak dzieci.

Po prosu powiedz: wybieram bezdzietność!

Dlaczego wyartykułowanie tego wszystkiego jest niemal bezczelne?

Ci z nas, którzy z wyboru są bezdzietni, należą do mniejszości, ale jeśli oceniać publiczny dyskurs na temat naszego stylu życia, można by pomyśleć, że praktycznie nie istniejemy.

Rodzice cały czas rozmawiają o radościach i wyzwaniach związanych z wychowywaniem dzieci z innymi rodzicami i całą resztą z nas, i nie mam im tego za złe.

My, ludzie bezdzietni, rzadko dyskutujemy publicznie o zaletach i wadach życia bez dzieci – i to właśnie musi się zmienić.

Jeśli celowo jesteś bezdzietny, ile razy pytano Cię: „Więc kiedy będziesz mieć dzieci?” i wymamrotałeś mniej niż szczerą odpowiedź: „Och, nie jestem pewien” lub „Cóż, to po prostu może się nam nie przydarzyć” albo „Może kiedyś…”, kiedy tak naprawdę masz na myśli „Nigdy”.

Osoby bezdzietne zbyt ostrożnie kroczą wokół rodziców, jakbyśmy mogli zranić ich uczucia, gdybyśmy powiedzieli prawdę o tym, dlaczego podjęliśmy inne decyzje niż oni. Ale obrażamy ich, myśląc, że są tak słabi lub niepewni swoich rodzinnych wyborów – i zmieniamy siebie i całe społeczeństwo, nie mówiąc otwarcie o słusznym wyborze, by nie mieć dziecka.

Co by się stało, gdybyś szczerze odpowiedział na pytanie dotyczące niechęci do posiadania dziecka? „Nie, jestem zadowolony ze swojego życia, jakie jest”, „Dziecko nie pasuje do naszych planów życiowych”, „Dzieci to nie moja bajka” lub „Myślę, że na planecie jest za dużo ludzi”.

Gdybyśmy powiedzieli, co naprawdę myślimy, podejrzewam, że faktycznie znaleźlibyśmy tam wiele pokrewnych lub przynajmniej współczujących dusz, innych GINK i nie tylko. Moglibyśmy odbyć w naszym życiu odświeżająco szczere i satysfakcjonujące rozmowy z rodzicami. Moglibyśmy dać tym, którzy są niezdecydowani co do rodzicielstwa, zrozumienie, że wybór bycia bezdzietnym jest całkowicie słuszny i nikt nie pozostaje w tym osamotniony.

Małe pakiety radości nie są dla wszystkich – i najwyższy czas, abyśmy powiedzieli to głośno!


Polecamy również

Poprzedni artykułCzy jesteś GINK?
Następny artykułKathryn Miles o ekofeminizmie
Socjolog i miłośnik przyrody. Aktywista i wolontariusz w kilku organizacjach pozarządowych.
PODZIEL SIĘ